Zimny, miękki materiał przesączony zapachem ziół uderza mnie w twarz drapiąc delikatnie. Otwieram oczy i potrząsam głową sprawiając, że materiał zsuwa się na pościel. Mrużę oczy, próbuję zobaczyć coś w gęstej ciemności.
- Wstawaj - przyciszony męski
głos dobywa się tuż nad moim uchem.
Chłopak zapala lampkę, a ja zaciskam powieki, rażona światłem. Dopiero po chwili jestem w
stanie spojrzeć na chłopaka. Pochyla się nisko nade mną.
Stalowe
oczy wpatrują się we mnie z uwagą. Ciepły oddech pachnie jagodami. Jasne usta
są zagryzione w geście jakiejś delikatnej niezręczności. Ale pomimo to chłopak
się nie odsuwa. Przez kilka sekund
lustruje z uwagą moją twarz, a potem mruży oczy zatrzymując wzrok nad moją
brwią. Wypuszczam powietrze z płuc i znów zaciskam oczy. Ale chłopak nie pyta.
Dotyka dłonią śladu na czole i uśmiecha się gorzko. A potem delikatne światło
niknie. I mam wrażenie, że nic takiego się nie zdarzyło.
Znów
wędrujemy przez Drugi Dystrykt pogrążeni w ciemnościach. Nie rozmawiamy ze
sobą, a jedyną rzeczą, która sprawia, że wiem, że chłopak jest tuż obok to jego
ręka delikatnie spoczywająca na moim pasie. Tym razem zapuszczamy się głębiej w
las, i nawet gdy wdrapuję się na szczyt skalnych półek nie widać dymu miasta.
Nasze
dni są dziwnie monotonne. Pełne promieni słońca, tropienia, gwizdu kosogłosów i
martwej ciszy w ustach. Mackin o nic nie pyta, ja nie mam w zwyczaju mówić,
jednak czujemy się niezręcznie w swoim towarzystwie. Po raz pierwszy Mackin
odzywa się w dniu, kiedy niespodziewanie spada deszcz. Kryjemy się w jednej z
niższych półek skalnych, wyrzeźbionych głębiej. Leżymy na twardej skalistej
podłodze, która wbija się w plecy, zwróceni twarzą ku sobie, bardzo blisko, bo
miejsca nie ma dużo. Pyta, czy boję się burzy.
Kręcę głową.
- To czemu zaciskasz oczy?
Uśmiecham się pod nosem i
otwieram je patrząc prosto na chłopaka. Kilka sekund zajmuje nim chłopak
zaciśnie swoje.
- Właśnie dlatego.
- One … - nawet nie kończy zdania
przełykając głośno ślinę i wbija wzrok w skalny sufit nad nami.
Spuszczam głowę, odwracając wzrok od chłopaka.
I
wtedy przypomina sobie o bliźnie nad brwią. Podnosi dłoń do mojej twarzy i
przejeżdża po niej palcami.
- Co ci się stało? - patrzy mi w
oczy i widzę jak walczy ze sobą aby nie odwrócić wzroku.
Wzruszam ramionami.
- Nie wiem. Nie pamiętam.
- Przecież to musiało boleć -
obserwuje moją twarz z uwagą, jakby szukał na niej jakiegoś ruchu, który
zdradzi mu, że kłamię.
- Musiało.
Zamykam oczy i otulam się
szczelniej ramionami, kryjąc twarz przed wiatrem. Nie wiem jak, ale po chwili
jestem szczelnie zamknięta w ramionach bruneta.
Staję
w przedpokoju i spoglądam w lustro. Przez kilka chwil uporczywie wpatruję się w
oczy swojego odbicia. A potem mój wzrok przenosi się na bliznę nad brwią.
Długie rozcięcie prowadzi do oka. Przejeżdżam po niej palcem i zaciskam usta.
Liczę wszystkie blizny i ślady na swoim ciele. Jest ich blisko trzydzieści. Dwie
na nogach, prawie dziesięć na rękach, dwie na plecach, jedna na obojczyku,
kilkanaście na twarzy i szyi. Najbardziej widoczna jest blizna rozcinająca
prawy polik. Rana zrobiona przed ucieczką źle się zagoiła. Ponad to widać
jeszcze bliznę nad górną wargą. Reszty nie widać, jeśli się o nich nie wie. Spoglądam w oczy swojemu odbiciu raz jeszcze i
odwracam się w stronę schodów. Zniszczone drzwi u ich szczytu zamykają się z
głuchym trzaskiem.
-
Nigdy nie robił niczego czego od niego wymagano. Zawsze było na przekór- siedzę
z Mahrą w kuchni, czekamy aż wróci Mackin. Obieram warzywa, a kobieta gotuje
wspominając czasy kiedy jej dzieci naprawdę były dziećmi. Uśmiecham się do niej
delikatnie słysząc rozczulenie gdy opowiada o synu. - Jay lubi się uczyć. On
zawsze uciekał - uśmiecha się, do garnka zupy, którą miesza. - Jako dziecko
wyglądał zupełnie inaczej. Miał cienkie blond włosy i delikatne rysy twarzy. A
potem po prostu pewnego dnia stanął przede mną młody mężczyzna, który w
najmniejszym stopniu nie przypominał mi mojego syna - matka przymyka oczy i
zatrzymuje na chwile powietrze w płucach. - Jay wciąż jest taka sama. Tak samo
wygląda, tak samo się zachowuje. On się zmienił. Kiedyś był radosnym wulkanem
dziecięcej energii. Dzisiaj czasem mam wrażenie, że jest tylko wściekły. Że nie
czuje nic poza tym - kobieta zaciska oczy i odwraca głowę w drugą stronę. - Ale jest niesamowity - przygląda mi się
uważnie. - Jaka jest twoja matka?
- Piękna, delikatna, krucha,
prawie porcelanowa. Ale niezwykle silna - zamykam oczy i przypominam sobie
jedyne wspomnienie z dzieciństwa jakie mam. Ojciec w napadzie szału, zaciska
dłonie na oparciu krzesła. A matka stoi za nim. Wtulona w jego plecy. Nie boi
się, choć ma łzy w oczach. - Bardzo nas kocha. I mnie i moje rodzeństwo i ojca.
Jest wspaniała. Ale miała w życiu pecha - wzdycham ciężko i otwieram oczy.
Stoją w nich łzy. - Przerosło ją życie.
Nóż
spada na drewnianą posadzkę a drzwi na ganek trzaskają lekko , rzucam się biegiem
przed siebie. Uciekam od wspomnień, które mi zostały. W końcu wycieńczona
rzucam się na trawę. Zamykam oczy.
Jestem
Cramrue Everdeen. Mam siedemnaście lat. Pochodzę z Dwunastego Dystryktu.
Zostałam porwana. Pozbawiono mnie wspomnień. Odebrano mi tamto życie. Sama
wzięłam sobie nowe. Ale tak naprawdę tamtego dnia umarłam. Czasem powtarzanie
sobie tego pomaga.
Na
polanie znajduje mnie Mackin. Podnosi mnie z ziemi, zabiera do domu. Daje mi
zupę i chleb, ścieli łóżko i zanosi do pokoju. W zamian, nie dostaje nawet
dziękuję.
Gdy
otwieram oczy jest już jasno. Ciemnowłosy chłopak siedzi na krześle obok mojego
łóżka z kartkami, na których malowałam. Wpatruje się w rysunek
przedstawiający moją matkę.
Katniss Melark siedzi na polance,
z rozpuszczonymi włosami opadającymi na twarz, otoczona zdjęciami, po
policzkach płyną jej łzy. Dłonie trzyma zaciśnięte na materiale spodni, usta
zaciska w wąską kreskę. Powiew wiatru porywa brązowe fale lekko do góry,
sprawiając, że nie widać rysów jej twarzy, a jedynie zarys. Ten obraz, mojej matki w myśliwskiej kurtce
był jedyną rzeczą jaką pamiętałam.
Siadam
na łóżku i odgarniam włosy z oczu. Mackin podnosi wzrok z białej kartki i
patrzy na mnie z poważną miną.
- Co to było? - unosi brwi do góry.
Zamykam oczy, bo wiem, że chodzi mu o to, że znalazł mnie śpiącą gdzieś w środku
lasu.
Wzruszam ramionami.
- Sama nie wiem.
- Nic nie wiesz! - Mackin
krzyczy. - Chciałbym coś o tobie wiedzieć, ale nic o sobie nie mówisz, a ja
czasami mam wrażenie, że jesteś wariatką!
Oczy chłopaka otwierają się
szerzej. Wie, że powiedział za dużo.
Spuszczam powieki prostuję plecy i biorę trzy głębokie wdechy.
- Co chcesz o mnie wiedzieć? -
otwieram oczy i przeszywam go spojrzeniem.
-
Może wszystko?
Czytasz = Komentujesz
Popieram akcję.
Popieram akcję.
Przepraszam, że krótko. Postaram sie napisać więcej i szybciej następną część.
Wow, strasznie tajemniczo. Choć w sumie na miejscu Mackina też bym się wkurzyła, bo ile można milczeć. A ona na pewno pamięta, prawda?
OdpowiedzUsuńKrótko, ale genialnie *_*
OdpowiedzUsuńPiszesz tak, że bez problemu potrafię wyobrazić sobie wszystko, czuję się jakbym tam sama była
Więc w końcu dowiedzą się kim jest... nie no, nie mogę się już doczekać następnego rozdziału i reakcji Mackina ^_^
Mnóstwa weny, która pomoże Ci szybko napisać kolejny rozdział :>
PS.:Nominuję Cię do Liebster Award ^_^
UsuńWięcej na http://first-hunger-games.blogspot.com/2013/05/liebster-award_21.html
Kiedy kolejny rozdział? :<
Jak Katniss może mieć na nazwisko Mellark, a jej córka Everdeen? O.o
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to genialnie :3 Bardzo tajemniczo, ale to dobrze =D
No cóż... Naprawdę bosko.
OdpowiedzUsuńAle, chym wydaje mi się, że na przykład gdy ona leży na trawie mogłoby się więcej stać... Chodzi, że może po prostu więcej przemyśleń ? Nawet takich zataczających koło, po to żeby się wczuć w sytuacje...
Uroczo, naprawdę urzekł mnie koniec. Jest genialny i chyba o tym wiesz jak go takim zrobiłaś C;
pozdrawiam M. ;3
Pisz, pisz proszę bo nie wytrzymam !!!!
OdpowiedzUsuńIga