Bajka

czyli o treści i inspiracji...


Jedną z najlepszych książek bieżącego wieku, okrzyknięte zostały przełomowe "Igrzyska śmierci". I mnie, tak samo jak wielu innym ludziom, historia Katniss Everdeen skradła serce.
 Nieprzespane noce spędzone na zamysłach, zrodził historię ciągu dalszego, raczej nie nazbyt przeciętną, czyli taką właśnie do jakich najszczersze żywię w sobie upodobanie. I w tym miejscu, chciałabym móc powiedzieć, że będzie ona niebanalna  i taka jakiej nigdy jeszcze nie przeczytaliście, że zakochacie się w niej, tak samo jak ja zakochałam się w "Igrzyskach śmierci" - ale nie mogę. Mam jednak nadzieję, że niecodzienna dość główna bohaterka, która zdążyła się urodzić i dojrzeć w mojej głowie nim przybrała formę w jakiej poznacie ją Wy, czytelnicy - przypadnie Wam do gustu.

Panem stać zdążyło się już państwem w pełni demokratycznym, ale co jeśli historia Katniss i Peety potoczyłaby się dalej zgoła inaczej niż " i żyli długo i szczęśliwie, ciesząc się dobrobytem aż do śmierci"? Przecież ich życie nigdy nie było bajką, nigdy nie było proste.  I taką oto historię ich życia, i bohaterów znanych z książki chciałabym przedstawić. Jednakże wspomnienia igrzysk, Katniss i Peeta będą tylko tłem dla zdarzeń, jakie chciałabym opowiedzieć. Historii, którą chciałabym opisać.

Młoda dziewczyna nie pasująca do reszty, zbyt dobrze znająca prawdziwą, zatajoną przed ludnością Panem prawdę na temat Kochanków z Dwunastego Dystryktu, Kosogłosa i wszystkiego tego co działo się za murami Trzynastki, chce naprawić błędy, jakie jej matka popełniła w młodości i wyrusza na poszukiwanie samej siebie...


czyli o tytule i cytatach...

Forgetting road , można tłumaczyć z języka angielskiego na dwa sposoby. Droga, na której się zapomina lub Zapominając drogi.
Nie został on wybrany przypadkowo. Długo szukałam słów, które moim zdaniem będą pasować do tej historii. I przypadkiem, zupełnym przypadkiem ktoś kiedyś powiedział do mnie "Marzę aby potrafić iść przed siebie, zapominać zdarzenia, ale nigdy nie zapominając drogi" i choć to zdanie ma trochę inny sens, to jednak chyba właśnie niemu zawdzięczam ten tytuł.

Bo, o niektórych historiach nie mówi się głośno jest zdaniem mojego "autorstwa". Nie jest ono zbyt górnolotne, ale jest w nim coś co sprawia, że po po prostu je lubię. Zdanie to towarzyszy mojemu życiu jak taka... mantra. Może motto. A to opowiadanie, to jedna z takich historii  których nie chce się opowiadać głośno, publicznie. To jedna z tych historii które chcemy ukryć głęboko w najciemniejszych zakamarkach swojego umysłu. I nigdy nie pozwala się jej ujrzeć światła dziennego. I to nie tyle ze wstydu, ile z sentymentu.

Każde z tych zdań trafiło tu nie przypadkowo. Nie są luźno rzuconymi frazami, które wiszą tylko aby było. Nie zostały użyte przeze mnie jako "zapchajdziury". 
Są trochę jak słowa-klucze do tej historii. Śmiem twierdzić, że nie zrozumie się opowiadania nie znając znaczenia jego tytułu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz