25 marca 2013

(8.) Tak bardzo mi ją przypominasz…


                Znów budzę się nim wzejdzie słońce. Podnoszę się z łóżka, zarzucam na ramiona koszule i wciągam na nogi długie miękkie myśliwskie buty. Słyszę, że ktoś kręci się na dole przy drzwiach.
                Gdy schodzę po schodach widzę słabe światło lampki naftowej w kuchni. Drzwi nie skrzypią gdy je otwieram, więc pakujący torbę chłopak potrzebuje chwili, aby w końcu wyczuć moją obecność.
- Witaj - nie  odwraca się nawet w moją stronę.
- Witaj.
Chłopak pakuje do torby kawałek chleba, jabłko, menaszkę z wodą.
- Idziesz polować - bardziej oznajmiam niż pytam.
Odwraca się na chwilę i patrzy na mnie przez chwilę. Na jego twarzy zauważam coś na kształt uśmiechu.
- Nie widziałaś mnie - unosi brwi i patrzy na mnie uważnie.
Uśmiecham się do niego delikatnie.
                Kiwam głową.
                Wysoka brunetka siada obok mnie na schodach werandy. Trzyma w dłoniach dwa kubki z naparem z ziół. Bez słowa podaje mi jeden i zaciska dłoń na swoim.
- Dziękuję - uśmiecham się do niej z wdzięcznością.
Odwzajemnia uśmiech.
                Pogrążone w idealnej ciszy obserwujemy wschód słońca. Mokre źbła trawy moczą bose stopy. Uśmiecham się delikatnie czując promienie słońca przesmykujące się po mojej twarzy.
- Jesteś bardzo ładna - dziewczyna mruży lekko oczy i patrzy na mnie z uwagą. - Ale czy ludzie z Dwunastki nie mają szarych oczu?
- Mają.
Odwracam głowę i lustruję moją towarzyszkę.
Na chwile milknie, jakby się nad czymś zastanawiała. Ale już po chwili znów się odzywa.
- W takim razie nie jesteś z Dwunastki?
- Jestem - uśmiecham się pod nosem kącikiem oka zauważając konsternację dziewczyny.
- Jak to?
- Po prostu. Mam tylko inny kolor oczu - wzruszam ramionami patrząc prosto na nią. - Tez nie wyglądasz jak koś z Dwójki. A mimo to, stąd właśnie jesteś, prawda?
Dziewczyna przełyka głośno ślinę i przez chwilę wpatruje się w kubek, który trzyma w rękach. W końcu podnosi wzrok.
                - Jay - wyciąga ku mnie dłoń, a ja przez kilka sekund wpatruję się w nią zdzwiona. - Jay, tak mam na imię.
- Carmel - ściskam delikatnie jej dłoń.
- Od oczu - nawet nie pyta.
- Odkąd pamiętam Carmel z Dwunastego Dystryktu ma karmelowe oczy i włosy - wpatruję się w przejrzyste błękitne niebo, które w pobliżu wschodzącego słońca stało się pomarańczowe.
- Nie mówisz dużo, a gdy już mówisz, to zawsze zagadkami.
W odpowiedzi kiwam jej głową.
                - Idzie! - brunetka wpada do domu z głośnym krzykiem. 
To znaczy, że wraca jej brat. Matka rzuca się do okna w kuchni, opiera o blat i wychylona lekko do przodu wpatruje się daleko przed siebie. Oczy ma zmrużone, usta lekko otwarte. Długie falowane włosy rozwiewa wiatr. Na policzki w kolorze kawy z mlekiem padają promienie słońca.
.Jest delikatna. Daleko jej do surowości urody mojej matki.
                 Jest przepiękna.
                Kładę na stolę kartkę pokrytą ciemnym atramentem. To Mahra stojąca w kuchni i czekająca na syna. Jest już noc, więc gaszę lampkę naftową i wchodzę po skrzypiących schodach do góry.
-Przyniosłaś mi szczęście - czyjś głos zatrzymuje mnie nagle na schodach.
Odwracam się w kierunku skrytego w mroku chłopaka i odnajduję jego sylwetkę opartą o ścianę.
- Ja nie przynoszę szczęścia - rzucam w jego stronę.
Widzę jak przekrzywia głowę i znów słyszę jego głos.
- Tutaj najwidoczniej jednak tak.
Uśmiecham się lekko i wchodzę do pokoju.
                Tym razem nie przeszkadza mi, że budzę się przed wschodem słońca. Słyszę jak chłopak krząta się w kuchni, więc wygrzebuję się spod pościeli, ubieram się tak samo jak co dzień, w jego lnianą koszulę i moje ciemne spodnie. Znów naciągam na stopy skarpety i myśliwskie buty. Na ramiona narzucam ciepłą kamizelę ze skóry i przerzucam kołczan ze strzałami przez placy. Łuk trzymam w dłoni. Nie umiem inaczej.
                Gdy staję w progu kuchni chłopak znów się ze mną wita nawet nie odwracając ku mnie wzroku. Spogląda na mnie dopiero, gdy łapię rzucone przez niego w kierunku torby jabłko i wgryzam się w soczysty owoc.
- Smaczne - mówię jakby nigdy nic, pomimo, że chłopak patrzy na mnie uważnie zdumiony.  - Skoro przynoszę ci szczęście w polowaniach, to dziś wybieram się z tobą na takowe - posyłam chłopakowi promienny uśmiech i podczas gdy stara się  zapalić oliwną latarkę przy pomocy jedynej, jedynej zapałki wychodzę przed dom.  Słyszę jak hałasuje łapiąc torbę i wypadając przez drzwi na ganek.
- Ciszej - syczę w jego kierunku i obserwuję jak zdumiony stoi na drewnianym podeście z rozwianą kurtką i torbą w zgiętej ręce.
                Świt nastaje dopiero gdy wdrapujemy się na wysoką półkę skalną. Taką samą jak ta, na której nocowałam pierwszej nocy w Dwójce. Chłopak chodzi bardzo ostrożnie, co chwile ogląda się za siebie, jakby się bał, że gna za mną stado zmiechów.  
                Na skalnej półce siedzimy aż do południa. Pogrążeni w monotonnej ciszy nasłuchujemy jakichkolwiek zwierząt. Chłopak siedzi idealnie nieruchomo, ja leżę na placach i pilnuję koron drzew. Mały ptaszek przysiada na gałęzi obok. Poznaję ten wygląd, te barwy.
                Gwiżdżę.
I dostaję odpowiedź.
                - Podobno potrafią śpiewać jak ludzie - chłopak mówi szeptem, żeby nie spłoszyć zwierzęcia. Kiwam lekko głową, wciąż obserwując kosogłosa.
- Potrafią - uśmiecham się szeroko.
- Zaśpiewaj - prośba chłopaka wytrąca mnie z równowagi wystarczająco, żebym zapomniała o spokoju.
Gałąź na której siedział ptak teraz delikatnie drży.
- Proszę - chłopak wpatruje się we mnie dużymi, szarymi oczami.
Odwracam wzrok, ale czuję, że chłopak wciąż patrzy.

W oddali łąka, wejdźże do łóżka
Tam czeka na Cię z trawy poduszka.

Kosogłos przysiada na gałązce obok i podchwytuje melodię.

Skłoń na niej główkę, oczęta zmruż,
Rankiem cię zbudzi słońce, twój stróż.

Przez kilka kolejnych sekund ptaszek powtarza melodię. A potem milknie, przekrzywia główkę i wpatruje się we mnie mądrymi ślepkami. Następnie znika.
                - Mój ojciec wspominał, że w Dwunastce była dziewczyna, która swoim śpiewam wprawiała w zachwyt nawet ptaki. Śpiewała właśnie tą piosenkę - chłopak leży koło mnie na półce skalnej i kroi jabłko.
- Ona nadal jest. I ptaki nadal milkną gdy ona śpiewa.
Chłopak kiwa przez chwile głową, po czym przymyka oczy. Lezę bokiem, z głową zwróconą w jego kierunku i patrzę na oliwkową karnację i brązowe włosy oświetlane przez słońce. Wydaje się dojrzalszy niż jest. Wygląda dorośle. I nadal bardzo przystojnie.
Wzdycham cicho, przymykając oczy.
                - Powinnaś nazywać się Karmel - mówi chłopak.
- I tak się nazywam - uśmiecham się nie otwierając oczu. Czuję jak jego palący wzrok przebiega po mojej twarzy.  - Carmel.
- Od koloru oczu?
- Od koloru oczu. Twoja siostra pytała o to samo - w końcu otwieram oczy i widzę dwa szare zwierciadła tuż obok moich. 
                I nagle szare oczy przestają istnieć. Bardzo powoli podnoszę się do góry i łapię łuk. Naciągam cięciwę i puszczam dwie strzały. Jedna przebija gardło dzikiego kota, druga przytwierdza go do kory drzewa nim spadnie na ziemię. Ześlizguję się ze skalnej półki i wyrywam strzały z truchła martwego zwierzęcia. Kładę je na skale i ześlizguję się na dół. Oczyszczam strzały o mech i chowam na powrót do kołczanu.
Chłopak stoi przede mną z martwym zwierzęciem w ręku.
- A w ogóle to jestem Mackin ( czytaj. Makin).
                Gdy rzucam ogromnego kota na stół w kuchni brązowowłosa kobieta odskakuje od blatu. Wysoki mężczyzna przez chwile obserwuje mnie spod zmrużonych powiek. A potem odwraca się na pięcie i wychodzi.
- Upolowałaś? - Mahra delikatnie podchodzi do stołu i ogląda truchło dzikiego kota.
 Kiwam głową zagryzając wargę. Patrzę w ślad za Gale'm.
Mam nadzieję, że się nie domyśli.
                               Nadal nie umiem spać. Rzucam się po łóżku i kopię plącząc się w pościel. W końcu wstaję, zakładam koszulę i wychodzę na ganek. Na zewnątrz jest dość chłodno. Ale pomimo to w mroku zauważam wysokiego mężczyznę. Mam mocną postawę, wiec poznaję, że to nie Mackin.
- Witaj - rzuca przez ramię.
Nawet się nie odwraca, ale wiem, że był kiedyś wyśmienitym myśliwym, więc zapewne mnie słyszał.
Odwraca się w stronę po której stałam, ale mnie już tam nie ma.
- Cicho się poruszasz - mówi gdy staję obok niego przy barierce. - Jesteś myśliwym prawda?
Kiwam głową patrząc na księżyc.
- Jesteś w tym dobra - przenoszę na niego wzrok. - Mój syn nigdy nie upolował niczego ponad wiewiórkę. Ty przyniosłaś nam rysia. Wiele jest dzisiaj wart w Dwunastce?
Kręcę głową.
- Nic co upolowane nie jest wiele warte.
- Kiedyś tylko to miało wartość.
- Tęskni pan za Dwunastką?
Mężczyzna spogląda na mnie zdumiony.
- Skąd wiesz skąd pochodzę.
- Złożysko pozostawia po sobie charakterystyczny ślad. Szare oczy.
- Tęsknie - odpowiada na moje pytanie, nie komentując odpowiedzi. - Jak tam teraz jest?
- Lepiej - zbieram myśli, zastanawiam się, czy nie powinnam się przyznać do tego, że wiem, kim jest mężczyzna. - Ludzie nie muszą polować żeby żyć. Ale tam chyba nigdy nie będzie dobrze - wypominam sobie w myślach kłamstwo, ale pozwalam mężczyźnie uwierzyć w własne słowa. - W Dwunastce nie da się być szczęśliwym.
- Przypominasz mi kogoś, kogo znałem - mężczyzna lustruje mnie uważnie wzrokiem, a ja kurczę się w sobie i modlę się w duchu, aby mnie nie poznał.
- Już pan nie zna? - unoszę brwi do góry.
Kręci głową splatając ze sobą palce.
- Czy można znać osobę, z którą nie miało się kontaktu od jakichś dwudziestu lat?  - Gale spogląda w księżyc i uśmiecha się delikatnie, a ja zastanawiam się, czy wspomina polowania z młodości.
- Pewnie nie - bo księżyc na nieboskłonie wygląda dokładnie tak samo jak ten w domu.
- No właśnie. Ale masz ten sam chart ducha co ona. I ten błysk w oczach. Była najlepszym myśliwym jakiego znałem. Tylko, że brakowało jej szczęścia.
Zagryzam usta i wbijam wzrok w podłogę. Moja ręka mimowolnie wędruje do naszyjnika skrytego pod materiałem lnianej koszuli .Mężczyzna przygląda mi się przez chwilę.
- Tak bardzo mi ją przypominasz… - jego głos jest cichy i niknie w szmerze ulic Dwójki.
                Gdy podnoszę wzrok mężczyzny nie ma już na ganku.
Wzdycham cicho i siadam na jednym ze stopni. Zamykam oczy wracając pamięcią do rozmowy z babcią. Powiedziała mi, że jestem tak bardzo podobna do matki. I choć wcale tego nie chciałam, to z każdą chwilą, z każdym oddechem, z każdym słowem, oddalałam się od domu co raz bardziej i coraz bardziej przypominam Katniss Everdeen, trybutkę Dwunastego Dystryktu, zwyciężczynie Siedemdziesiątych Czwartych  Głodowych Igrzysk. 
                Tyle, że Igrzysk już nie ma. A gra przeniosła się do prawdziwego życia. I chociaż nigdy przenigdy nie powiem  tego głośno, to w swojej rozgrywce porażkę poniosłam już na początku.
               Jestem Carmrue Everdeen. Mam siedemnaście lat. Pochodzę z Dwunastki. Wychowałam się w lesie. Uciekłam z domu. Teoretycznie nie istnieję.
                 Gdy wracam do pokoju zastaję posłanie rozłożone na podłodze. Gdy się kładę, czuję się tak jak gdy spałam w jaskiniach. Nie jest wygodnie, jest tak jak trzeba.
                Tym razem sen przychodzi szybko.



 6 stron A4 w wordzie. Czy to dostatecznie dużo by wynagrodzić wam tak długie oczekiwania?
Tekst piosenki pochodzi z książki. 
I jedno pytanie : To dobrze czy źle, że nie można się oderwać i że jest tajemniczo? 


Czytasz = Komentujesz

Jak bloger nie napisze, czytelnik nie zrozumie?

8 komentarzy:

  1. Jak można nas skazywać na takie długie czekanie? ;____; Wolałabym, żeby ten rozdział był podzielony na mniejsze, ale było mniej czekania ;__;
    A tajemniczość i niemożność oderwania sie, to cały sens i urok tej historii *.* Pisz szybko kontynuację ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba napiszę Ci to po raz pierwszy, ale jestem zadowolona z długości. I z treści też, podobał mi się ten rozdział. Jeśli mam go porównać do poprzednich to jest dużo lepszy. Jedyne co mi przeszkadza [i to będzie naprawdę dziwne co napiszę, bo zawsze mi się to podobało] to czas teraźniejszy. Jakoś męczy mnie, może dlatego, że dawno nie czytałam nic w tym czasie, a może ze względu na późną porę. Ale to tylko to, a tak ogólnie to dobre wrażenie zrobił na mnie rozdział. Szkoda, że komentarzy żadnych nie dostałaś, wiem, że to potrafi bardzo zniechęcać. W sumie to 'świetne' to prawie nie jak komentarz, może jeszcze ktoś tu wpadnie.
    Mogę zapytać ile rozdziałów zaplanowałaś na to opowiadanie? I czy masz jakiś konkretny cel, tak bardziej to chodzi mi gdzie zmierza Carmel? Bo nie wiem czy ona tak uciekła od tak, czy coś się stanie. W sumie to mi tak trochę właśnie przeszkadza to, bo nie wiem czemu ona uciekła z domu i nie wiem czy zmierzasz do tego, żeby to ujawnić, czy pozostawisz to tak jak jest. I to mi tak jakoś dokucza podczas czytania. Owszem lubię tajemnice, ale tu jakby nie wiem na czym stoję i przestaje to dla mnie być taką fajną tajemnicą, na którą się czeka. Po prostu chciałabym wiedzieć więcej, oczywiście nie wszystko, bo wiem, że chcesz nas trochę potrzymać z czymś, ale tak jak za dużo rzeczy takich niedopowiedzianych to jakiś chaos mi się w głowie robi. Nie wiem, może to tak tylko mi, może ja coś przeoczyłam w czytaniu, o czymś zapomniałam. Jeśli coś takiego jest, to weź mi proszę to wytknij i naprowadź na właściwą drogę, bo ja się już naprawdę zaczynam gubić.
    Odpowiadając na Twoje pytanie czy to dobrze, czy to źle, że jest tajemniczo. Jak na tę chwilę to odpowiedziałabym, że źle, nie aż tak, żeby tragicznie, ale dobrze też nie. Może teraz by się jakiś jeszcze jeden komentarz przydał, bo chciałabym też zobaczyć jak inni reagują, czy to tylko ja tak.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o właśnie, jeszcze coś. chyba to już kiedyś pisałam,ale weź zmień strefę czasową.

      Usuń
  3. To ja, tyle ze nie zalogowan i nie mam polskich znakow. Wybacz. A wiec widzisz ta historia ma byc droga, na ktorej koncu u celu podrozy Carmel, ktorego ona sama jeszcze nie zna ale ja owszem, wyjasnia sie poeod jej ucieczki. Tez nie kubie niedopowiedzen dlatego nie mam zamiaru tego tak zostawic. Niedlugo wszystko zscznie sie wyjasniac powoli, choc Carmel sama nie jest jeszcze swiadoma prawdziwego powodu ucieczki. I czytelnicy odkryja go razem z nia. Nie mam zaplanowanej liczby rozdzialow, tylko zdarzenia, ktore musza sie zdarzyc. Mam plan na te historie i ostre postanowienie aby w nim wytrwac. Widzicie, pytacie ciagle kiedy ja pozna. Ale zastanowcie sie co moze sie stac jak Gale ja pozna? Jaka jest najbardziej prawdopodpbna reakcja? Nie wiem tez czy informowalam ze poprawilam I rozdzial. Jesli nie to wlasnie to robie. Zajrzyj tam, bo wyraje mi sie ze kilka apraw jest teraz lepiej przejrzyatych.
    A czlowieka nie mozna poznac poki on sam sie nie zna. I tak wlasnie jest z Carmel. A z tego rozdzialu tez jestem zadowolona. Co do czasu to wybacz, ale pozostane przy czasie terazniejszym. Moim zdaniem w ten sposob lepiej sie pisze ta historie. Bardzo dziekuje za ten komentarz. Takie wlasnie opinie daja kopa. Konstruktywna krytyka. Masz racje, " swietnie" milo sie czyta, ale tak naprawde nie wiem, co sadzi czytajacy. A zwracajac uwage na te wszystkie rzeczy mi pomagasz. Bo ja znam te historie od " zaplecza" i to jest moj najwiekszy problem w czasie pisania: co czytelnik zrozumie a czego nie.
    Dziekuje
    Devrait

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz prosze wszystkie błędy powyżej ^ ale niestety pisałam owy komentarz na moim zabójczo wielkim smartfonie, w którym guziczki są zdecydowanie zbyt blisko.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź, w sumie sporo rzeczy wyjaśniłaś i powiem, że od razu mam inne spojrzenie na tę historię. :)
      Nie, nie miałam na myśli, żebyś zmieniała czas w jakim piszesz, gdy wspomniałam, że mnie to trochę męczy. Ja na początku też pisałam w taki sposób, a potem to zmieniłam i teraz żałuję, bo mogłam starać się być lepsza jeśli coś mi nie wychodziło zamiast zmieniać czas. Więc nie, zdecydowanie tego nie rób, dalej ćwicz.
      A co do tego o czym wspomniałaś na końcu, to doskonale rozumiem i w tym właśnie jest największy problem - przekazać wszystko tak aby nic nierozumiejący czytelnik wszystko zrozumiał. Ale sam nie da rady, potrzeba kogoś po drugiej stronie. :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. To fantastycznie, że tajemniczo i nie można się oderwać :D
    Twoje opowiadanie bardzo wciąga, jestem pod jego ogromnym wrażeniem
    Pomysł, żeby córka Katniss znalazła się w domu Gale'a, cudne ^_^ , a ta ich rozmowa...
    Serdecznie pozdrawiam, życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :>

    OdpowiedzUsuń