8 grudnia 2012

(2.) Że będzie bezpieczna.



Słońce już za chodzi, a w lesie panują ciemności. Oddech mam już spokojny, ale w uszach wciąż jeszcze dudni mi mój własny krzyk. Łuk płasko leży na moich kolanach, a kołczan wiszący na moich plecach jest już pełen dwudziestu pięciu ostrych jak brzytwa strzał. Napięta na drzewcu struna drży lekko brzęcząc niczym konik polny.

- Też taka byłam.

Nie odwracam się w stronę osoby stojącej obok mnie na mostku. To moja mama. Mam co do zupełną pewność. Jest jedyną osobą, która porusza się ciszej ode mnie i potrafi zbliżyć się do mnie niezauważona.

- Też zawsze tu uciekałam..

Prycham.

- Ze szkoły? - unoszę pytająco brwi i widzę jak kobieta śmieje się pod nosem. Przyglądam jej się uważnie, bo choć ostatnimi czasy coraz częściej się śmieje, i nie jest to już taka rzadkość jak kiedyś, to jednak po raz pierwszy uśmiech odmładza moją matkę tak bardzo. Nie mogę się nadziwić, że wykwitający na jej ustach uśmiech sprawia, że wygląda jak młodziutka dziewczyna, którą widziałam w gazetach.

- Od problemów - prostuje, zakładając splecione dłonie na kolana. - Zawsze wiedziałam, że gdy tu trafię znajdę tu kogoś , kto po prostu będzie, nie pytając o nic.

- Tatę?

Znów ciągnę za cięciwę łuku leżącego na moich kolanach.

- Nie - uśmiech znika z jej twarz. Zastępuje go przygnębienie. - On.

- On? - powtarzam niczym echo.

- On. Gale. Gale Hawthorne. Mój przyjaciel.

Prze łykam stojącą w przełyku ślinę, zdobywając się w końcu na pytanie, którego jakoś wcale nie mam ochoty zadawać.

- Zginął wtedy, w czasie wojny o niep… - nie kończę pytania.

Rozumie.

Katniss Melark. Najtwardsza kobieta świata schyla głowę, aby moje wyobrażenie o niej nie mogło rozpaść się z taką łatwością jak bańka mydlana. Po jej policzkach toczą się jednak łzy, które prześwietlają promienie zachodzącego słońca.

Kręci głową wciąż nie podnosząc na mnie wzroku.

- Odszedł - w jej głosie wychwytuje rozbawienie. Panika. Drżąc wypuszcza powietrze z płuc. - Jest teraz w dwójce. Z jakąś… - - jej głos więźnie w gardle. - Z jakąś inną.



- Kochałaś go? - pytam nim zdążę się zastanowić nad tym co robię. Matka kręci głową.

- Nie wiem.

Pojedyncze łzy wciąż jeszcze płyną po jej policzkach, ale nie boi się już patrzeć mi w oczy.

- Wiesz o przeszłości dużo więcej niż będzie wiedziało twoje rodzeństwo. Nie wiesz jednak wszystkiego. I nigdy się nie dowiesz - kobieta spogląda na mnie smutno. - Nikt nigdy się nie dowie.

- Chciałabyś go odnaleźć?

Matka wzrusza ramionami.

-Chciałabym. I pewnie gdyby nie rodzina, która mnie tu trzyma zrobiłabym to. I zawahałabym się o chwilę za późno. Zawahałabym się dopiero stojąc z nim twarzą w twarz.

- Żałujesz?

- Żałuje wielu rzecz- obrzucam jej twarz uważnym spojrzeniem, ale matka dźwiga się z ziemi i odwraca z zamiarem odejścia. Tym razem słyszę jak pękają gałązki gdy kobieta jeszcze na chwilę przystaje.

- Przede wszystkim żałuję, że go wtedy pocałowałam.

Przymykam oczy a obrazy przewijające się w mojej głowy zaczynają nagle układać się w logiczną całość. Wspomnienia z dzieciństwa pędzą z zawrotną szybkością. Matka kłócąca się z mężczyzną którego pamiętam z gazet. Ojciec wyganiający go z domu. To jak Katniss Melark z rozpaczą malującą się na twarzy ucieka. Kłótnie rodziców. Cierpienie gdy ojciec nie zgodził się aby mały dziś Finnick dostał na imię Gale.

Gdy wkraczam na ścieżkę prowadzącą do wioski zwycięzców pogłos moich kroków jest jedynym dźwiękiem zakłócającym idealną ciszę. Kopię leżące na drodze kamienie i rozglądam się dookoła.

Zimną, monotonną czerń rozdzierają ciepłe promienie księżycowego światła, które tej nocy zdaje się bardziej złote niż srebrzyste. Jest ciepłe.

Przełykam ślinę popychając drewnianą furtkę. Odrzucam włosy do tyłu aby nie zasłaniały mi widoku. Widzę przygarbioną sylwetkę mężczyzny siedzącego w kuchni. Ojciec. Znów na mnie czeka.

Stawiam stopę na schodku i się waham. Drewno wydaje z siebie delikatne skrzypnięcie. Nie dość jednak delikatne aby pogrążony w idealnej ciszy ojciec nie zdołał go usłyszeć. Widzę jak mężczyzna podrywa się z krzesła i w pośpiechu otwierają się drzwi.

Peeta Melark nie odzywa się słowem. Po prostu odsuwa się w drzwiach i czeka czy wejdę. Jest przyzwyczajony do tego, że znikam. Że wracam późną nocą, a czasem wcale. Nigdy się nie złości. Czasem prosi abym wróciła do szkoły. Niczego nie żąda. Jest wobec mnie zupełnie inny niż wobec Prim i Finnica.

Powtarza, że jestem podobna do matki w moim wieku. Bierze na mnie poprawkę przez pryzmat dzieciństwa. Przez pryzmat wiedzy jaką mam o nich, a jakiej postanowili zaoszczędzić dzieciakom.

Spuszczam głowę i kręcę nią w geście zaprzeczenia. Ojciec zamyka drzwi i gasi światło w kuchni. Setki razy prosiłam go, aby nie czekał aż wrócę. Prawie zawsze siedzi przy oknie w kuchni i wypatruje czy się pojawię. Zazwyczaj gdy wracam późno zastaję go śpiącego z głową podpartą na ręce, i policzkami mokrymi od łez. Wówczas w mojej głowie pojawia się pytanie: Czy ojciec płacze przeze mnie, przez mamę, czy przez wspomnienia?

Odrzucam włosy z twarzy i splątując je w luźny koczek odchylam się do tyłu. Leżę na zimnej, mokrej od rosy trawie i przyglądam się tarczy księżyca.

Podobno jest jedynym elementem jaki towarzyszył ziemi od początku istnienia człowieka. Jedyny jaki jest taki jak kiedyś.

Ludzi zniszczyli świat doszczętnie. Znamy technikę a żyjemy jak ludzie kilkaset lat temu. Ponoć kiedyś wszędzie było tak dobrze jak w Kapitolu. Kiedyś…

Wzdycham lekko i patrzę jak para ucieka w górę i ochładza się powoli niknąc w nocnej monotonii. Dni są ciepłe ale noce wciąż jeszcze chłodne. Pociągam nosem i wycieram go rękawem myśliwskiej kurtki.

- Czemu nie śpisz? - uśmiecham się delikatnie słysząc za sobą zmartwiony głos babci.

- Nie mogę - odpowiadam lekko wzruszając ramionami i odwracam się w kierunku starszej pani, która stoi na ganku oparta o framugę drzwi. - Skąd wiedziałaś gdzie będę ?

Na twarzy kobiety pojawia się uśmiech.

- Jesteście identyczne.

Uśmiecham się. Wiem kogo babcia ma na myśli.

- Zawsze sądziłam, że ich... - babcia zacina się lekko i przymyka powieki aby nie pozwolić łzą popłynąć. - … że jej życie potoczy się inaczej.

Kiwam głową. Wiem to.

Choć nie chcę.

- miałam nadzieję, że żadna z nich nigdy tam nie trafi. Że do końca życia będzie polowała. Że choć będzie wściekła na świat za śmierć ojca już zawsze, to jednak będzie zawsze przy mnie. Blisko. Nawet jeśli nie będzie okazywać mi jakichkolwiek uczuć. Że będzie bezpieczna.

- Nie jesteśmy w stanie zaplanować przyszłości - znów spoglądam na tarczę księżyca i zadaję sobie pytanie jak wyglądał księżyc, który widzieli trybuci podczas igrzysk.

- Twoja matka to wielka kobieta.

Kiwam głową.

- Wiesz więcej niż jakiekolwiek dziecko kiedykolwiek będzie wiedziało. I choć wiem, że wolałabyś wcale nie wiedzieć, to pamiętaj, że twoja matka ocaliła tysiące ludzi - twarz babci rozpromienia się, ale tylko na chwile. - I choć wciąż wolałabym aby rok Siedemdziesiątych Czwartych Głodowych Igrzysk wyglądał inaczej, to jest na świecie tylko jedna równie twarda kobieta. Tylko jednak kobieta z której jestem tak dumna - babcia uśmiecha się do mnie przez łzy. - Tylko jedna kobieta, która nie zwariowała wiedząc tak wiele.

Słyszę jak babcia się odwraca i otwiera drzwi, które delikatnie skrzypią.

-Pod pewnymi względami jesteś silniejsza od matki Rue…

Drzwi się zamykają.

"Silniejsza? Nie zwariowała? " myśli pędzą w moje głowie. Rue. Znów ktoś nazwał mnie tym imieniem.


Czytasz = Komentujesz
wspieram akcję

9 komentarzy:

  1. To nie fair! Miałaś zdradzić choć trochę, a tu cały czas tajemnice! Ale jest dobrze, czekam na cd :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O.O
    To było genialne! Takie smutne i wzruszające... Cudownie się czytało. Dziwi mnie, że udało Ci się utrzymać klimat Igrzysk. Ja bym nie dała rady. Świetnie piszesz, nie mogę się doczekać rozdziału trzeciego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami nie wiadomo czyja to wypowiedź. Przynajmniej odniosłam takie wrażenie. Jak napisał ktoś powyżej - same tajemnice. Wielu rzeczy nie rozumiem, ale mam nadzieję, że zostanie to jeszcze wytłumaczone. A skąd wzięła się tam mama Katniss? Przecież ona nie chciała wracać do Dwunastki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to dla tego, że cenię sobie tajemniczość... ale nie martwcie się. Wszystko się wyjaśni. W swoim czasie.

      Usuń
  4. Jak, pytam się, JAK dwoje ludzi o nazwisku Melark może mieć córkę o nazwisku Everdeen? Pewnie nie odpowiesz, ale JAK? O_o
    A tak wgl TO jest genialne ^_^ Co prawda, powrót matki Katniss do Dwunastki zdziwił mnie tak samo jak summer-sky, ale wiem że masz tendencję do tajemnic... I chwała Ci za to :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Artemitena zadała dobre pytanie ^^ no już po tym rozdziale wiem więcej. Ale dlaczego Carmrue wie więcej niż inne dzieci kiedykolwiek będą wiedzieć? Robią tajemnicę z tego co się kiedyś stało? o.O

    OdpowiedzUsuń
  6. Omnomnom*,* napisz lepiej do Suzanne Colins wysyłając to jako kontynuacje igrzysk! Będzie zachwycona- zresztą jak my wszyscy:)
    Mel

    OdpowiedzUsuń
  7. Okej:
    Zachodu pisze się razem. Za często używasz "kobieta" i "mężczyzna" mogłabyś użyć jakiś zaimków lub niczego nie wstawiać. W końcu znamy imiona tych bohaterów.
    I ostatnia linijka:
    Jest różnica między "...matki Rue" a ...matki, Rue" To jest zwrot do osoby, a nie określenie przynależności. Ten brak przecinka utrudnia zrozumienie zdania.

    Historia zapowiada się dość interesująco. Cóż, czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń